Kilka dni temu na stronie The Atlantic pojawił się artykuł o znamiennym tytule “Retweety powinny zniknąć z Twittera”. Powagi sytuacji, jeszcze przed rozpoczęciem czytania artykułu dodaje wydźwięk tego zdania, które nie jest pytaniem, a stwierdzeniem.
Taylor Lorenz, stojąca za tymi słowami, już w pierwszych zdaniach kontynuuje mocną retorykę, pisząc: “Funkcja (retweet – przyp. aut.) wykracza poza zdrową rozmowę i żeruje na najgorszych instynktach użytkowników”. To dość bezkompromisowa ocena stanu rzeczy, ale po krótkim zastanowieniu się, można przyznać autorce rację. Wystarczy zdać sobie sprawę chociażby z obecności fake newsów w przestrzeni publicznej, a w szczególności w mediach społecznościowych. Są one groźne przez zasięg. To właśnie siła rażenia nieprawdziwych informacji, a nie sama ich obecność stanowi zagrożenie, z którym muszą zmierzyć się szefowie największych serwisów społecznościowych na świecie.
Oczywistym jest, że należy podjąć walkę, wykorzystując wszelkie dostępne sposoby, aby skutecznie przeciwstawić się produkcji i rozpowszechnianiu tego typu treści. Nie jest to łatwe i można to porównać do walki z dopingiem w sporcie. Ci, którzy go stosują, a przede wszystkim producenci zakazanych substancji, często są krok przed tymi, którzy zajmują się wykrywaniem niepożądanych związków w organizmach zawodników. Podobnie jest w przypadku fake newsów. Sposoby na ich zwalczanie szybko się dazaktualizują, bo fakenewsowa machina działa prężnie, a jej twórcy dysponują szerokim wachlarzem możliwości.
Autorka tekstu opublikowanego na stronie internetowej The Atlantic nie jest pierwszą osobą piszącą do tego magazynu, która wykazuje sceptyczne nastawienie do retweetów. W kwietniu 2018 roku Alexis C. Madrigal w artykule zatytułowanym “Retweets Are Trash” wypowiedział się w podobnym tonie, sugerując, że powyższe zdanie jest “skromną propozycją ulepszenia Twittera, a może i świata”.
Wysnuł taki wniosek na podstawie osobistych doświadczeń po tym, gdy przetestował wersję Twittera pozbawioną retweetów: „Kilka miesięcy temu wprowadziłem drobną korektę do mojego konta na Twitterze, które zmieniło moje doświadczenia związane z platformą. Jest spokojniejsza. Jest wolniejsza. Jest mniej powtarzalna i trochę mniej wypełniona oburzeniem. Wszystkie te ulepszenia pojawiły się, ponieważ nie widzę już retweetów”.
Jak zaznaczył, retweety stanowią 25 proc. wszystkich tweetów. To bardzo dużo. Co zawierają? Na osi czasu Madrigala zazwyczaj przeważały zdublowane informacje, negatywne wypowiedzi i memy widziane już wielokrotnie nie tylko na Twitterze, ale też w innych serwisach. Po wyłączeniu retweetów – co było możliwe dzięki koledze z pracy, który napisał algorytm, wyłączający tę funkcję – Alexis C. Madrigal ujrzał świat w zupełnie nowej odsłonie. „Teraz jest więcej przestrzeni. Wiem też, co robiły, myślały i czytały osoby, które obserwuję. Twitter wciąż nie jest doskonały, ale jest znacznie lepszy” – zauważył Alexis.
Dwaj profesorowie The Wharton School w Pensylwanii – Jonah Berger i Katherine L. Milkman w artykule zatytułowanym “What Makes online Content Viral?” udowodnili, że gniew jest emocją, która najczęściej rozprzestrzenia się w social mediach. Zastanówmy się nad tym. Stawiając “gniew” w szerszym kontekście, można przyjąć, że treściami “wirusowymi” w serwisach typu Twitter czy Facebook, są informacje negatywne bądź sensacyjne, ale również w negatywnym tego słowa znaczeniu. A teraz spróbujmy określić, przy pomocy których narzędzi można uruchomić machinę rozpowszechniania informacji w mediach społecznościowych. Z wykorzystaniem retweetów i udostępnień, prawda? Przykłady? Proszę bardzo.
Kiedy w 2011 roku znaleziono martwą Amy Winehouse w jej domu, ok. 10 proc. wszystkich osób tweetujących w tamtym momencie, pisało właśnie o jej śmierci. 20 mln ludzi na całym świecie pisało o tym szybciej niż jakakolwiek organizacja medialna powiedziała choćby słowo na ten temat. 20 mln. Niemal tyle – według Światowej Organizacji Zdrowia (dane z 2016 roku) – liczy populacja Australii.
Ta tragiczna informacja okazała się prawdą, a szybkość rozpowszechniania się tej wiadomości, unaoczniła, że korzystając z mediów społecznościowych w pierwszej kolejności przyswajamy informacje, a dopiero później – o ile w ogóle – znajdujemy czas na ich weryfikację. Nic więc dziwnego, że fake newsy rozprzestrzeniają się w tak zastraszającym tempie. Jak bardzo zastraszającym? Nie liczby są tu najważniejsze, a fakt, że prędkość udostępniania nieprawdziwych informacji jest większa niż udostępnianie tych sprawdzonych. Cóż, nie ma się co dziwić – te pierwsze często bywają atrakcyjniejsze dla odbiorców.
Tę “prędkość” zbadali naukowcy z Massachusetts Institute of Technology, analizując 126 tys. tweetów opublikowanych w latach 2007-2017, które zostały udostępnione przez 3 mln osób w sumie 4,5 mln razy. “Wiadomości zostały zaklasyfikowane jako prawdziwe lub fałszywe przy użyciu informacji pochodzących od sześciu niezależnych organizacji sprawdzających fakt, które wykazały zgodność z klasyfikacją od 95 do 98%. Fałsz rozprzestrzeniał się znacznie dalej, szybciej, głębiej i szerzej niż prawda we wszystkich kategoriach informacji, a skutki były bardziej wyraźne w przypadku fałszywych wiadomości politycznych niż fałszywych wiadomości o terroryzmie, klęskach żywiołowych, nauce, miejskich legendach lub informacjach finansowych” – napisali uczeni w magazynie Science, w którym opublikowano wyniki ich badań.
I tutaj wracamy do wspomnianej na początku Taylor Lorenz, która uważa, że funkcja retweetowania powinna zniknąć z Twittera. Argumentuje to tym, że jest to odpowiedni sposób, aby uzdrowić sposób konwersacji w tym serwisie oraz przepływ informacji. Zdaje się, że inny pomysł mają szefowie tego serwisu społecznościowego, którzy w lipcu opublikowali na blogu artykuł, w którym, co prawda, także chcą “zdrowej rozmowy”, ale na powrót do niej mają zupełnie odmienny pomysł. “Chcemy, aby wrażenia wszystkich użytkowników Twittera były wolne od nadużyć, nękania i innych rodzajów zachowań, które mogą zakłócać lub zniekształcać komunikację publiczną” – czytamy we wpisie. (Tak na marginesie: zachęcam do przeczytania całego artykułu, by poznać sposób analizy tego problemu i próbę rozłożenia go na czynniki pierwsze, by móc poddać go badaniom. Niebywałe!)
Wprowadzona w lutym 2018 roku funkcja dodawania tweetów do zakładek – osobnej sekcji pomagającej gromadzić wiadomości, które chcemy zachować na później – w pewien sposób konkuruje z funkcją “Lubię” (czerwone serce, które zastąpiło żółtą gwiazdę). Zdaniem przedstawicieli Twittera, jest to efekt badań i analiz. Kolejne są prowadzone w porozumieniu z dwoma zespołami naukowców z kilku krajów. Kwestia zlikwidowania funkcji retweetów, jest więc na razie pobożnym życzeniem. Pewne jest natomiast coś innego. Mając na uwadze tę współpracę, możemy być spokojni, że Twitter nie zatraci natury medium społecznościowego. Warto bowiem zdawać sobie sprawę, że social media z natury są serwisami o charakterze ocennym. W związku z tym, usuwając funkcje pozwalające na dzielenie się treściami, które nas zaciekawiły, może mieć opłakany skutek dla przyszłego kształtu takich serwisów jak Twitter czy Facebook.
Doskonałym przykładem na to, że szefowie Twittera zdają sobie z tego sprawę, jest wprowadzenie #TwitterBookmarks. Co będzie kolejnym elementem ewolucji? Czas pokaże.