Bez precedensu – Bastian Lab Newsletter #2

To jest zarchiwizowana wersja Bastian Lab Newsletter o ewolucji mediów w cyfrowym świecie.

Fot. Mr Cup / Fabien Barral / Unsplash

Facebook zablokował dziennikarstwo w Australii

“Obyś żył w ciekawych czasach” – mówi stare chińskie przysłowie. No i przyszło nam żyć. Dziennikarstwo nie ma łatwo. Właśnie wkroczyło (trochę dzięki sobie, trochę dzięki politykom) na ścieżkę wojenną z big techami. Facebook i Google nie chcą płacić wydawcom za korzystanie z linków do artykułów publikowanych w mediach. Australijski rząd chce zmusić wielkie firmy technologiczne do płacenia poprzez wprowadzenie nowych przepisów.

Mark Zuckerberg w minionym tygodniu pozwolił na zablokowanie możliwości dodawania linków do tekstów z australijskich portali.

Google (95 proc. rynku wyszukiwań w Australii) na razie straszy, że zablokuje na Antypodach dostęp do swojej wyszukiwarki. Premier Scott Morrison już porozumiał się z Microsoftem (właścicielem wyszukiwarki Bing). CEO tej firmy Satya Nadella zapowiedział, że jego korporacja udźwignie obsługę stron internetowych w tym kraju i jest w stanie zastąpić Google’a.

Dwa pomysły

Obie firmy obrały różne strategie. Facebook prawdopodobnie chce wziąć media na przetrzymanie i udowodnić im, że więcej stracą, jeśli linki do artykułów – które także dziennikarze dobrowolnie wklejali do serwisu – przestaną się tam pojawiać. Wiele mediów na świecie jest mocno zależnych w tym zakresie od Facebooka, który dzięki użytkownikom generuje ruch na portalach informacyjnych. Skala zależności jest zróżnicowana. Jeśli ktoś do tej pory nie stworzył w ramach wydawnictwa kilku równoważnych punktach podparcia, może mieć problem. O co chodzi? Łatwo wytłumaczył to Przemysław Pająk, szef Spider’s Weba – największego serwisu technologicznego w Polsce. Opowiedział o tym już jakiś czas temu w rozmowie z Arturem Kurasińskim:

Niezwykle dbamy o to, byśmy zawsze mieli 4 równoważne nogi zasięgowe: ruch bezpośredni, ruch z wyszukiwarki, ruch z mediów społecznościowych oraz z witryn odsyłających. Zapewniam cię, że żadna z tych 4 nóg nie ma u nas wyraźnej przewagi nad innymi.

Dzięki temu kaprysy zarządców Facebooka, czy Google’a nie są nam straszne, bo obronimy się innym źródłem ruchu. To jeden z najważniejszych fundamentów naszego biznesu.

Niestety, nie każde medium w porę pomyślało w ten sposób, o czym szefowie Facebooka doskonale wiedzą. Brak odpowiedniej strategii w ciągu ostatnich lat ze strony wydawców, pozwala dzisiaj wierzyć szefom tego serwisu społecznościowego, że takim fortelem mogą wygrać z branżą dziennikarską w Australii, a w konsekwencji w kolejnych krajach, które zdecydowałyby się na podobne ruchy.

Google po sugestiach o zablokowaniu wyszukiwarki, stara się porozumieć z pierwszymi wydawcami, aby pokazać, że działa w sprawie rozwiązania sporu. Przedstawiciele firmy uzgodnili warunki współpracy (i finansowania za korzystanie z treści przygotowanych przez dziennikarzy) z News Corp. należącej do rodziny Ruperta Murdoha (pochodzącego z Australii). Przedstawiciele obu instytucji uzgodnili, że media tego wydawcy otrzymają zapłatę w ramach nowej usługi Google Showcase.

Warto mieć na uwadze również to, że News Corp. i Google porozumieli się po wielu latach sporów dotyczących wykorzystywania treści i braku – zdaniem przedstawicieli tej firmy medialnej – odpowiedniego wynagrodzenia za nie wypłacanego przez Google’a.

Wielkie zagrożenie

CEO News Corp. Robert Thomson, cytowany przez wiele mediów, jest zadowolony z porozumienia. Chwali postawę Google’a i przekonuje, że to dobre rozwiązanie nie tylko dla zarządzanej przez niego firmy. W artykule Guardiana czytamy:

Umowa będzie miała pozytywny wpływ na dziennikarstwo na całym świecie. (…) Chciałbym podziękować (dyrektorowi generalnemu Google’a – przypis autora) Sundarowi Pichaiowi i jego zespołowi w Google, którzy wykazali się przemyślanym zaangażowaniem w dziennikarstwo, które będzie rezonować w każdym kraju. (…) Cieszę się, że warunki biznesowe się zmieniają, nie tylko dla News Corp, ale dla każdego wydawcy.

To co dobre dla News Corp. wcale nie musi oznaczać dobrego rozwiązania dla mniejszych wydawców. News Corp. jest instytucją o zasięgu globalnym, która swoimi działaniami ma wpływ także na wiele gałęzi biznesu. Pozycja negocjacyjna tej korporacji jest niezwykle silna w rozmowach z Googlem. Zupełnie inną będą miały mniejsze podmioty, którym także może przyjść indywidualnie negocjować warunki współpracy z tym technologicznym gigantem.

Czy Google świadomie pozwoli zrobić sobie krzywdę? W odpowiedzi na to pytanie może pomóc casus Facebooka, który łączy ze sobą wcześniej stworzone bądź nabyte usługi. Na przykład Facebooka z Instagramem, Instagrama z Messengerem itd. Tak się złożyło, że zintensyfikował działania w momencie, w którym amerykańskie instytucje rządowe zaczęły rozważać podział firmy, jaką jest Facebook, na mniejsze, aby nie blokować konkurencyjności na rynku i zatrzymać monopolizację.

News Corp agrees deal with Google over payments for journalism

Regulators want to break up Facebook. That’s a technical nightmare, insiders say

Facebook może więcej niż Google? Facebook zdecydował się zagrać va banque, ponieważ na razie nie widać realnej alternatywy dla tej platformy. Google ma konkurenta – Binga (choć popularność zdobywa także DuckDuck Go, które chwali się m.in. aktywną blokadą skryptów śledzących). To zdecydowanie mniejsza wyszukiwarka, ale big techy mają za uszami coś jeszcze – obawę, że użytkownicy dojdą do wniosku, że bez usług Google’a można żyć i świetnie prosperować w Internecie. Na razie ciągle pokutuje przeświadczenie, że ta firma jest niezbędna i nie do zastąpienia w sieci. Czy aby na pewno? I czy bez Facebooka też nie można żyć?

Dlaczego to ważne? Media przez lata uzależniały się od mediów społecznościowych i największej wyszukiwarki na świecie, które dawały im ruch na portalach. Traciły jednak ogromne pieniądze w związku z opanowywaniem rynku reklamowego głównie przez Google’a i Facebooka. Kiedy wielu wydawców zorientowało się, w jakiej są pułapce, było już za późno, a poza tym sami niewiele mogli zdziałać. Szczególnie ci mali, którzy w zderzeniu z big techami często są na straconej pozycji. Teraz – nauczeni doświadczeniem – kiedy wyciągnęli pewne wnioski (choć nie wszyscy lub nie wszyscy takie same), chcą walczyć “o swoje”. Pierwsza jest Australia. Kolejna może być Kanada.

Facebook vs. Australia — Canadian media could be the next target for ban

To dopiero początek batalii. Być może długiej. Dzisiaj nie wiadomo, kto wyjdzie z niej poturbowany, kto upadnie, a kto wygra. Warto mieć jednak na uwadze, że tech giganci mają możliwości (ratowania siebie i wpływania na różnego rodzaju rynki), jakich nie ma nikt inny na świecie. Dlatego, póki nie jest jeszcze za późno, media powinny robić, co tylko mogą, by starać się zminimalizować straty spowodowane chociażby ewentualnym “wyciągnięciem wtyczki” przez Google’a bądź Facebooka.

Stan, w którym znajdujemy się obecnie (na przykładzie australijskiego rynku) pokazuje, że nie wiadomo, czy – z punktu widzenia mediów – podążamy w dobrym kierunku.

As Facebook pulls news in Australia, rural and elderly Australians will be hardest hit

Dziennikarstwo danych

Co powinna robić “ambitna i odnosząca sukcesy organizacja medialna? Na to pytanie odpowiedział ostatnio Cameron Barr, redaktor naczelny Washington Post: zająć się dziennikarstwem danych. Dlaczego? Ponieważ o faktach się nie dyskutuje, a informacje zawarte w ogromnych bazach danych potrafią przedstawić rzeczywistość z zupełnie innego punktu widzenia, a nawet zwrócić uwagę na dotychczas niedostrzegalne aspekty.

To pracochłonne zadanie wymagające specjalnych kwalifikacji – jeśli ma być robione na najwyższym poziomie. W Washington Post tworzą właśnie zespół, który skupi się tylko na tym. Mniejsze redakcje mogą pomarzyć o podobnych możliwościach, ale warto brać przykład chociażby w mniejszej skali i wzbogacać tworzone materiały na przykład o infografiki. To najbardziej podstawowy element dziennikarstwa i wizualizacji danych.

Washington Post Creates Data Journalism Department

El País jako przykład dla innych

W świecie cyfrowych subskrypcji regularnie słychać o kolejnych sukcesach. Głównie jednak (co powinno martwić w kontekście lokalnego dziennikarstwa) tych dużych tytułów. Brylują na tym polu największe media z niedoścignionym pod tym względem The New York Timesem (ponad 7 mln płatnych subskrypcji) przez Washington Post, The Wall Street Journal po lidera na polskim rynku – Gazetę Wyborczą (ponad 200 tys. subskrybentów).

Ostatnio w środowisku sporo mówi się o hiszpańskim El País. W minionym tygodniu Borja Echevarria był gościem webinaru zorganizowanego przez Reuters Institute for the Study of Journalism i opowiedział o tym, jak jego gazeta radzi sobie z procesem wdrażania płatnych subskrypcji i jak stawiła czoła wyzwaniom związanym w tej sferze z pandemią koronawirusa.

Temat seminarium online brzmiał:

Pod koniec lutego 2020 r. El País ogłosił nowy model przychodów z subskrypcji z odmierzanym paywallem (10 darmowych artykułów – przypisek autora) i dodatkowymi korzyściami dla abonentów cyfrowych. Potem pandemia mocno uderzyła w Hiszpanię, a gazeta wstrzymała plany rozwoju w tym zakresie. Zniosła paywalla dla wszystkich i ponownie uruchomiła nowy model na początku maja 2020 r. Wyniki są bardzo zachęcające: El País pozyskał ponad 90 000 abonentów cyfrowych w ciągu ośmiu miesięcy.

Zapis spotkania został udostępniony i można go znaleźć na YouTubie. Link do godzinnej rozmowy wklejam poniżej. Została przeprowadzona w języku angielskim, a materiał zawiera napisy. To powinno ułatwić odbiór także osobom mniej zaznajomionym z tym językiem. W ustawieniach (kółko zębate w oknie wideo) jest dostępna opcja automatycznego tłumaczenia na język polski dzięki usłudze Google Translator. Nie jest to doskonałe narzędzie, ale być może dla kogoś i ono będzie w jakimś stopniu pomocne.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.